niedziela, 21 kwietnia 2013

Aborcyjne choinki muszą odejść

Na początek mała zagadka. Co mdli bardziej niż fejsbukowy związek 14-latków zagryziony kucykami Pony i zapity naparem z tęczy? I co przy okazji jest najgorszym (podprowadzonym od Kanadyjczyków co ciekawe) wynalazkiem Niemców (na równi z językiem niemieckim, holokaustem i szkopskimi kobietami)? Dalej nie wiecie? To podpowiem jeszcze, że nazwa kojarzy się pociskiem przeciwpancernym. Albo czołgiem. Dobra, pewnie nie zgadniecie. Panie i panowie chodzi rzecz jasna o drzewka zapachowe o nazwie przyjaznej jak warszawska Praga po zmroku - WUNDERBAUM. Jakim cudem coś, co ewidentnie kojarzy się dobrze (choinka – święta, prezenty itp.) zostało wykorzystane jako masowo broń masowego rażenia o małym zasięgu? Gdyby nie fakt, że Armstrong przyznał się, że zamiast Nesquika do mleka dodawał EPO to byłaby to największa w historii rysa na wizerunku.

Chyba każdy zna z dzieciństwa taką sytuację – jedziemy autem z rodzicami, w środku temperatura, która z reguły towarzyszy wytapianiu stali, zaduch jak w czeczeńskiej spelunie i do tego ten jakże radosny miętowy albo cytrynowy odór, który zapewne jest w stanie wywołać poronienie u ciężarnej kobiety. Bardziej aborcyjne właściwości ma tylko i wyłącznie kawa, którą robię sobie w celu leczenia kaca. Nawet wyzerowanie flachy i zapicie benzyną nie powoduje takiej reakcji wymiotnej jak zapach WUNDERBAUMA. Oficjalne stanowiska Waszyngtonu, Moskwy i Phenianu nie są jeszcze znane, ale jestem w stanie postawić swoje jelito i zdrowszą nerkę, że będą wyjątkowo zgodni – choinki zapachowe to tortura porównywalna do oglądania Serie A.

Myślę, że nie tylko ja, ale i nawet uczeni w piśmie nie są w stanie ogarnąć fenomenu tych drzewek. OK, wiadomo, że nikt nie lubi jak w aucie capi jakby tchórza rozerwało, ale jest mnóstwo innych duperelków zapachowych, dzięki którym nozdrza czują się jakby miały właśnie urodziny. Także jeżeli macie w aucie płaską choinkę bez bombek, na której napisany jest rozkaz rozstrzelania w języku niemietzkim, to zróbcie coś dla świata i wyrzućcie to cholerstwo do kosza. Mała ewaporacja by nie zaszkodziła. Buenos Aires

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypomina się wymiotno słodki zapach waniliowy z odświeżacza w klasie pani Szpakowskiej (nie mam pewności co do nazwiska) w jakże elitarnym gimbazjum numero 1

    OdpowiedzUsuń
  3. A one już nie wyginęły śmiercią naturalną?

    OdpowiedzUsuń
  4. niestety ciągle się przewijają gdzieś, wg strony http://www.wunderbaum.pl/ radzą sobie całkiem dobrze... w końcu PRL wiecznie żywy

    OdpowiedzUsuń
  5. Wunderbaum czarna nie jest taka zła :P

    OdpowiedzUsuń