wtorek, 22 października 2013

Ziom, nie baw się ptakiem, baw się słowem!

Cie cie cie cień topry! Niektórzy myśleli, że na Trzeciej Dekadzie nic nie dzieje się, bo autorowi skończyły się pomysły. Inni zwalali to na barki zmiany statusu związku na fb i spantoflowanie się. Inne źródła donosiły, że ten blog nikogo nie interesuje i szkoda strzępienia klawiatury. Te wszystkie opcje to prawda, ale nie przez to Trzecia Dekada pokryła się kurzem. Powodem mojej nieobecności stało się coś, czym gardziłem bardziej niż koncertem happysadu w Wałbrzychu sponsorowanym przez Wunderbaum. Stałem się no-lifem. Zacząłem grać w grę.

Całe życie się pilnowałem. Max. 3 mecze w FIFĘ, mała mapka w hirosy i wracałem do świata gdzie hełm dziewictwa i syndrom wanny były powodem do wstydu, a nie do chwały. Jednak i na mnie czaił się potwór. Jestem uzależniony jak Hawking od syntezatora mowy i wózka, zostałem wciągnięty jak kokaina przez nos Carlosa Esteveza. Co mnie wciągnęło? LOL, WOW, DOTA? NIE! „A imię jego to czterdzieści i cztery” SŁOWOTOK.

Zasady są proste jak ogranie polskich piłkarzy. Plan działań to plansza o wymiarach 4x4. Każde pole zaopatrzone jest w literę. I cały bajer polega na tym, że z tych liter trzeba wykreślać słowa. Im dłuższe - tym więcej punktów. "A na chuj te punkty?" - zapytał nieśmiało ktoś z końca sali. Już tłumaczę. W Słowotok gra się przez neta i po każdej rundzie (niecałe 2 minuty) sporządzany jest ranking spośród ludzi, którzy akurat postanowili 2 minuty życia poświęcić na tą gierkę. Średnio w jednym momencie gra ok. 400 osób, więc zajęcie wysokiego miejsca to powód do radochy i wyśmiania współlokatora, który zajął jakieś żałosne miejsce w danej rozgrywce. Punkty ze wszystkich rozgrywek są sumowane i na stronie internetowej Słowotoku można sprawdzić pozycjęw rankingu sumarycznym. Co mobilizuje jeszcze bardziej do grania i marnowania życia.


Niestety nawet do tej beczki miodu trzeba wrzucić chuja w dupę. Gra oferuje system odznak za osiągnięcia (dana liczba gier, wyrwanie danej ilości punktów z planszy itp. etc.  dr inż.). Niestety, jest z nimi tak jak z Jessicą Albą – zdecydowanie za mało. Powinno być ich więcej, bo jeśli nie jest się skrzyżowaniem ameby i tektury, a w głowie masz więcej niż siano, to po niecałym miesiącu grania masz już praktycznie wszystkie możliwe do zdobycia odznaki. No ale Słowotok ma się rozwijać, więc może autorzy dodadzą trochę bajeranckich nagród. Ale w sumie te pierdoły są potrzebne jak przysłowiowa koszula w dupie i nie mają totalnie wpływu rozgrywkę.

Tak jak pisałem wcześniej gra uzależnia bardziej niż hera i powoduje "syndrom jeszcze jednej tury". I śni się po no nocach! Serio. Do tego jest dostępna za fryty, można grać przez fb, na komórce i tablecie. Podejrzewam, że na nowszych mikrofalówkach też można pograć w Słowotok.

Nie mam czasu na pisanie zakończenia, idę grać. Peace.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz