Rzecz dzieje się pod koniec XIX wieku w USA. W pewnym
mieście mieszka trzech niezwykle bogatych biznesmenów: Jim Needmoney – właściciel największej firmy
robiącej popcorn, Bruce Wantcash – właściciel Coca-Coli i Steve Toopoor – szef świetnie
prosperującej marki odzieżowej. Każdy z nich ma do zaoferowania cudowny towar, istny
hit. Przychody są gigantyczne, sakwy napchane, jednakowoż... jako, że apetyt (a
w USA szczególnie) rośnie w miarę
jedzenia panom biznesmenom było mało. Postanowili połączyć siły i wspólnie
pomyśleć, jak by tu połączyć trzy różne biznesy.
Zaczęli się zastanawiać. Niejedno popołudnie spędzili na
wspólnych rozmyślaniach o tym, jak i tak już całkiem intratne biznesy zmienić w
niekończące się źródło gotówki. Myśleli i myśleli, dumali i dumali, dym z fajki
wypuszczany był coraz bardziej nerwowo, czoła marszczyły się ze
zniecierpliwienia, padały mocne słowa. I nic. Żadnego pomysłu. Jak sprawić,
żeby popcorn, cola i ubrania sprzedawały się jeszcze lepiej?
-WIEM! – zakrzyknął szczęśliwy Needmoney – mam! Będziemy
bogaci!
Szepnął na ucho swój pomysł wspólnikom. Gdy usłyszeli
propozycję Needmoney’a uśmiechnęli się. Wiedzieli, że to genialna idea. Że będą
obrzydliwie bogaci.
Tak właśnie powstało kino.
Dobre, aczkolwiek wygląda to jak urywek jakiejś powieści. Może zdałoby się pomyśleć o jakimś dłuższym tekście w tym klimacie? A co do krótkich tekstów, brakuję tu twoich iście homeryckich porównań ;P nie porzucaj tego! Przemyśl coś większego!
OdpowiedzUsuńzałożenie było takie, aby urwać tekst ;) każdy teraz może chwilę pomyśleć i dojść do wniosku, że kino staje się dodatkiem do popcornu i wszelkich dupereli związanych z (szczególnymi tymi kasowymi) filmami. A coś większego będzie następnym razem, pomysł już jest :D
Usuń