niedziela, 2 marca 2014

Nie wiecie nic o Jarocinie, jeżeli nie byliście we Wrocku!

Chyba każdy mieszkaniec Wrocka, który chociaż raz przechodził przez Przejście Świdnickie, miał ochotę wbić sobie śrubokręt w ucho. Albo od razu w serce. Jako że przepustowość tego miejsca jest dość wysoka przeróżni ludzie z przeróżnymi instrumentami i (najczęściej) zerowymi umiejętnościami raczą przechodniów swoim rzępoleniem. Dochodzi do niebywałych gwałtów na muzyce. Jedni nie trafiają w skalę podczas grania melodyjek typu Kalinka, drudzy fałszują przy próbie zaśpiewania Morskich Opowieści. Moimi faworytami jest jednak grupa jabolpunków, którzy przegrywają potyczkę z moim ukochanym Whisky. Nie dość, że ten song jest – zaraz po kurzajkach i ekorystach  – najbardziej irytującą rzeczą na świecie, to jeszcze niedoszłe Ryśki Riedle zarzynają go swoim pijackim szczebiotaniem. Należy też pamiętać o tym, że jabolpunki (z cygańskim uporem) sępią kasę od przechodniów. W końcu jabole nie rosną na drzewach, a praca jednak hańbi. I cała rzecz dzieje się ofkors przy akompaniamencie zapachu rozerwanego tchórza. Sodoma, Gomora i przedmieścia Walbrzycha.

To miejsce jest ZNAKOMITE.

To jest prawdziwy Jarocin. To, co dzieje się w miejscu, które pewna zielona tabliczka nazywa Jarocinem to festyn Lata z radiem, a nie jabolpunkowy festiwal, w którym deklarowało się jebanie systemu. Teraz wielkopolskie miasto oferuje rodzinny piknik dla matek z dziećmi. Pełno jest też 14-letnich dzieci, które wierzą, że znajomość trzech rymowanek pana Grabaża czyni je prawdziwi pancurami. Za sam zakup piwa dostaje się już mandat i nie pomoże nawet fakt posiadania w dany dzień urodzin (potwierdzone info). Do tego Soulfly gra koncert bezpośrednio przed happysadem. Pomijając fakt, że rozpiskę godzinową i kolejność występów układać musiał jakiś debil, to nie jestem przekonany czy eklektyzm (który jest bardzo potrzebny) jest dobrym rozwiązaniem w przypadku jarocińskiego spędu. Na dodatek sponsorem – zamiast np. Leśnego Dzbana – jest Hortex.

Nie byłem nigdy na „prawdziwym” Jarocinie, ale stawiam garść diamentów przeciwko garści kukłajów, że tamtem festiwal był znacznie lepszy.

Dlatego jeżeli chcecie poczuć zapach jabolpunka i prawdziwy jarociński klimat, i macie ochotę na kochanie się z systemem to odpuście sobie wycieczkę do Pyrlandii i odwiedźcie Przejście Świdnickie we Wrocku. Wstęp nie jest biletowany, nigdy nie było tam policji, a korbole leją się strumieniami. W końcu Jarocin to nie miejsce na mapie, to stan umysłu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz