Chyba każdy mieszkaniec Wrocka, który chociaż raz
przechodził przez Przejście Świdnickie, miał ochotę wbić sobie śrubokręt w ucho.
Albo od razu w serce. Jako że przepustowość tego miejsca jest dość wysoka
przeróżni ludzie z przeróżnymi instrumentami i (najczęściej) zerowymi
umiejętnościami raczą przechodniów swoim rzępoleniem. Dochodzi do niebywałych
gwałtów na muzyce. Jedni nie trafiają w skalę podczas grania melodyjek typu Kalinka, drudzy fałszują przy próbie
zaśpiewania Morskich Opowieści. Moimi
faworytami jest jednak grupa jabolpunków, którzy przegrywają potyczkę z moim
ukochanym Whisky. Nie dość, że ten
song jest – zaraz po kurzajkach i ekorystach
– najbardziej irytującą rzeczą na świecie, to jeszcze niedoszłe Ryśki
Riedle zarzynają go swoim pijackim szczebiotaniem. Należy też pamiętać o tym,
że jabolpunki (z cygańskim uporem) sępią kasę od przechodniów. W końcu jabole
nie rosną na drzewach, a praca jednak hańbi. I cała rzecz dzieje się ofkors
przy akompaniamencie zapachu rozerwanego tchórza. Sodoma, Gomora i przedmieścia
Walbrzycha.
To miejsce jest ZNAKOMITE.
To jest prawdziwy Jarocin. To, co dzieje się w miejscu,
które pewna zielona tabliczka nazywa Jarocinem to festyn Lata z radiem, a nie jabolpunkowy festiwal, w którym deklarowało
się jebanie systemu. Teraz wielkopolskie miasto oferuje rodzinny piknik dla
matek z dziećmi. Pełno jest też 14-letnich dzieci, które wierzą, że znajomość
trzech rymowanek pana Grabaża czyni je prawdziwi pancurami. Za sam zakup piwa
dostaje się już mandat i nie pomoże nawet fakt posiadania w dany dzień urodzin
(potwierdzone info). Do tego Soulfly gra koncert bezpośrednio przed happysadem.
Pomijając fakt, że rozpiskę godzinową i kolejność występów układać musiał jakiś
debil, to nie jestem przekonany czy eklektyzm (który jest bardzo potrzebny)
jest dobrym rozwiązaniem w przypadku jarocińskiego spędu. Na dodatek sponsorem
– zamiast np. Leśnego Dzbana – jest Hortex.
Nie byłem nigdy na „prawdziwym” Jarocinie, ale stawiam garść
diamentów przeciwko garści kukłajów, że tamtem festiwal był znacznie lepszy.
Dlatego jeżeli chcecie poczuć zapach jabolpunka i prawdziwy
jarociński klimat, i macie ochotę na kochanie się z systemem to odpuście sobie
wycieczkę do Pyrlandii i odwiedźcie Przejście Świdnickie we Wrocku. Wstęp nie
jest biletowany, nigdy nie było tam policji, a korbole leją się strumieniami. W
końcu Jarocin to nie miejsce na mapie, to stan umysłu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz