niedziela, 12 maja 2013

Nowy Jork nie jest dobrym wyborem

Uwielbiam psy. Za możliwość i warunki do trzymania w mieszkaniu labradora oddałbym możliwość sikania na stojąco. Do rodzinnego domu jeżdżę między innymi po to, żeby pomęczyć moją psią gangrenę. Nigdy nie mogę się powstrzymać przed pogłaskaniem psa, który jest przywiązany gdzieś pod sklepem. Ale oczywiście każdy gatunek ma swojego Pawła Brożka (alternatywne porównanie dla nieznających się na piłce nożnej –każdy gatunek ma swój Wałbrzych), więc imię moich ulubionych czworonogów jest szargane przez małe kreatury, które szczekają z głośnością typową dla rozruchu silnika odrzutowego z częstotliwością 8-rdzeniowego procesora. Yorki.

Zaopatrzone w standardzie w kokardkę i torebkę Lui Witą do taszczenia ich po mieście. Poważnie? Jak ten wyrób psopodobny ma aportować? Pierw rzucisz piłkę, a potem zaniesiesz go, żeby mógł spróbować złapać piłkę w swój mały pyszczek, który o dziwo (wbrew wszelkim prawom fizyki) jest tak głośny, że bębenki w uszach pękają jak słabej jakości gumki? Do tego te psy żywią się lepiej niż polski sarmata. Wątróbeczki, kawiorki, mysie cipki – wszystko po to, żeby Niuniuś/Karmelek/Inne imię uwłaczające godności jakiegokolwiek stworzenia był szczęśliwy i miał siłę do katowania swym radosnym skrzekiem biednego studenta zza ściany, który dzień wcześniej wypił dziejowe ilości gorzały i został miejską legendą albo węgierskim native speakerem. Poza zorganizowaniem szwedzkiego stołu, trzeba też pamiętać, żeby wysyłać yorka do fryzjera co najmniej trzy razy w tygodniu, żeby Niuniuś mógł mieć non toper fryzurę a la „gwiazda glam rocka”.

A właściciele tych psów? Dramat. Generalnie dzielą się na 3 typy. Pierwszy z nich to młoda kobieta, która dzięki swojej głupocie mogłaby lewitować. Oczywiście musi mieć dziarę nad dupą oznajmiającą światu, że jej w jej waginie schronienie znajdzie każdy zbłąkany wędrowiec, o ile wcześniej wleje w delikwentkę trzy Reddsy. Różowe łaszki, tipsy, kolczyk w nosie. I w pępku – po to, by zawiesić Wunderbauma. Drugi typ to sobowtór Hardkorowego Koksa. Moja zdolność do zrozumienia świata zawsze ulega krańcowemu załamaniu, gdy widzę kulturystę w przyciasnej koszulce eksponującej stalowe mięśnie i tragiczne tatuaże (głównie tribale i prawdy objawione napisane gotycką czcionką) prowadzącego yorka. Przecież typ tej postury powinien wyprowadzać na spacer bizona albo żubra, a nie coś wielkości supli, które wcina by rozwinąć swoje mięśnie i impotencję. Ostatni typ – zblazowane małżeństwo zbliżające się do emerytury, które już wychowało swoje dzieci, a nie doczekało się jeszcze wnuków. To właśnie właścicielka Niuniusia będzie się awanturować, że pani w sklepie nałożyła o 2 dkg sera za dużo i będzie zgłaszać na policję to, że pijesz sobie Perełkę w parku. A jej mąż dziarsko przyodzieje XXI-wieczny polski strój ludowy – skarpeta, sandał, bojówki z ryneczku i koszula w kratę opinająca 40 lat doświadczenia w piciu piwa.

I na koniec bardzo istotna prośba (dla mojego zdrowia psychicznego i miliona biednych zwierzaków) - zamiast kupować yorka weźcie karnijcie się do schroniska i weźcie jakiegoś prawdziwego psa. I nie pitolcie, że takiego kundelka nie da się wychować itp. Ja i mój pies jesteśmy najbardziej leniwymi typami w historii przemysłu fonograficznego, a udało mi się nauczyć Odiego dawania łapy i aportowania. Wy przy odrobinie wkładu własnego nauczycie swego czworonoga prasowania i obsługi kosiarki. I grania na giełdzie. Serwus.

10 komentarzy:

  1. Ogarnij proszę entery, bo coś się u stało strasznego. Poza tym podzielam pogląd - coś, co jest mniejsze od mojego kota nie może być nazywane psem...

    OdpowiedzUsuń
  2. To zabawne co tu piszesz. Szczerze? Jakiś czas temu myślałam o tych psach to samo. Rodzice chcieli takiego kupić od kogoś z rodziny zresztą i nie udało mi się ich odwieść od tego pomysłu, nad czym wtedy ubolewałam. Mam mojego psa od dwóch lat, nie jestem ani koksem, ani panią przed emeryturą, ani też plastikiem. Jestem licealistką. NORMALNĄ. I wcale nie głupią. Naprawdę, rasa psa nie warunkuje ilorazu inteligencji właściciela. Kierujesz się tutaj stereotypami. I uwierz, że to większa głupota niż posiadanie yorka. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @screamyourpain - kieruję się moją stycznością z tymi zwierzakami i niczym więcej :P a poza tym problem tkwi bardziej w tym, że wielu ludzi robi z yorków interaktywne breloczki i to mnie trochę przeraża. Jeżeli jesteś w stanie wychować yorka na dzielnego, wesołego psiaka to fajnie, niech Ci zwierzak sprawia radochę jak najdłużej pzdr ;)

      Usuń
  3. Stary... Mam yorkshire terriera. Yorka. Ma głupie imię, ale to nie ja je wybrałam, ok. Ale poza tym? Skubany nienawidzi się kapać i czesać. I liże się po jajach, tak jak każdy inny pies. Nigdy nie chciałam mieć yorka, ale wiesz co? Jest zajebisty. Tak samo zajebisty jak każdy inny pies, owczarek niemiecki, buldog czy jamnik.

    To normalny pies, o ile się nie zrobi z niego lalki Barbie. Tak jak Twój czworonóg czuje i kocha. To ludzie zrobili z yorkshire terrierów i chihuahua pieski do torebki.

    I nie, nie jestem różową niunią z kiczowatym tatuażem nad stringami. :D Wydaje mi się, że jestem na tyle mądra, by dostrzec elementy satyryczne w tym tekście, lecz jestem też przemądrzała i musiałam wtrącić swoje trzy grosze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Kot Bury!

      Ale po części również zgadzam się z autorem tekstu. Jeżeli ślepo podążamy za modą (a yorki w torebkach to nic innego, jak moda), to nie możemy liczyć na jakieś świetne efekty.
      Wszystkie moje zwierzaki są przygarnięte (akurat nie ze schroniska, tak zwyczajnie, z podwórka czy od ludzi) i jeśli ma się dla nich serce, to nawet kota da się wychować. Mi nie zależało na tym, by zwierzaki jakoś konkretnie wyglądały, ale w schroniskach jest wiele psów w typie konkretnych ras, więc nawet bardziej wymagający mogą coś dla siebie znaleźć :)

      Usuń
    2. @Kot Bury - ja opisałem tylko i wyłącznie moje dotychczasowe styczności z yorkami, nie przepadam za nimi, ale jeżeli ktoś ma inne zdanie i potrafi wychować swojego pupila na normalnego psiaka, który nie jest rozpuszczony jak dziadowski bicz i przede wszystkim nie robi za gadżet to spoko. Bardziej mnie boli właśnie to, że zrobiono z yorka bardziej interaktywny breloczek, thx za sensowny komentarz, bez jakiś wyzwisk, rzadko się to zdarza :D

      Usuń
  4. Trafiłam tu dzisiaj pierwszy raz, przeczytałam parę wpisów, uśmiałam się a po tej dawce zasugerowałabym Ci zmianę nazwy bloga na "Zbiór błyskotliwych metafor" :P
    PS. DO zbulwersowanych posiadaczy yorków: potraktujcie te "stereotypowe porównania" trochę z przymrużeniem oka...

    OdpowiedzUsuń
  5. http://kwejk.pl/obrazek/1786822/trzecia-dekada.html
    Tak właśnie przeglądałam kwejka..
    Poza tym od dzisiaj, za ten wpis - obserwuje cię.

    OdpowiedzUsuń
  6. Łykam Twoje wpisy jak student parówki.

    OdpowiedzUsuń
  7. ok, to postaram się, żeby było co łykać :D

    OdpowiedzUsuń