Gdzie szukać modowych trendów? Na rozdaniu Oscarów? W
Cannes? W garderobie gejów? Nie! Okazuje się, że jeżeli nie chcesz być
obwiesiem, a twoim życiowym celem jest
niepopełnienie modowego faux pas musisz iść na przeszpiegi do kościoła.
Ostatnio przechodząc koło Katedry Jana Chrzciciela
we Wro widziałem zamaskowaną Angelinę Jolie, która obczajała w jaką kieckę ma
się wbić na przyszłoroczną galę wręczenia Oscarów. Fakt ten dziwi mnie bardziej niż Złoty Bączek
dla happysadu (LUDZIE GDZIE WY MACIE USZY?).
Bo z tego co mi się kojarzy do kościoła ludzie chodzą się modlić . A
przynajmniej powinni... nic bardziej mylnego. Do kościoła chodzi się po to,
żeby polansować się w nowej kiecce i żeby sąsiedzi nie siali bólu dupy pt.
„bezbożnik jeden, do kościoła nie chodzi, na tacę nie daje, abonamentu nie
opłaca i ostatnio piwo w supersamie kupował!”. Moje drogie Andrzeje, coś poszło
nie tak.
Drzewiej bywało tak, że co niedzielę śmigałem na sumę i
robiłem to nawet z własnej woli. Ale zawsze irytowało mnie między innymi to, że
latem nie mogłem pójść do kościoła w krótkich portkach, bo to nie wypada. Nie
wypada to się przez okno. Niestety mój
argument pt. „Panu Bogu wszystko jedno jak się ubieram, idę się pomodlić, a nie
na pokaz” powodował istną furię u mojej rodzicielki. Bo może Jezus ma w nosie
czy przyjdę we fraku od Armaniego czy w worku po pyrach, ale niestety sąsiadom
i ludziom nie jest to obojętne. Kościelny dresscode jest dużo bardziej surowy
niż styl romański i jeżeli nie wyglądasz jak Jessica Alba topless to od razu
dostajesz łatkę bezbożnika, satanisty i urodzonego
dzięki in vitro. Przez geja.
Nie tak całkiem dawno świat obiegła pewna szokująca historia.
Jakaś bardzo mądra kobieta chciała, żeby dziecko ładnie wyglądało na chrzcie i
wpadła na pomysł godny tej części ludzi, którzy nie przechodzą naturalnej
selekcji (panie Darwinie – pozdrawiam z tego miejsca) i zaniosła malucha do solarium. Żeby się opaliło. Ale na szczęście
osoba prowadząca solarium miała na tyle równo pod sufitem, że nie pozwoliła na przypieczenie
małego smyka, prawda? NIEPRAWDA. Dziecko
trafiło do lampowej trumienki i zostało przysmażone, w efekcie czego straciło
wzrok. W tym momencie myślę sobie, że Hammurabi chujem miękkim robiony nie był i że jego eye for an eye rule ma
dużo sensu. Powinni wyciąć tej matce oczy i przeszczepić je niewinnemu dzieciakowi, który dzięki rezolutności swojej rodzicielki ma lekki game over
już na starcie życia. A jeśli pani mama chciała mieć dziecko o nieco
ciemniejszej karnacji to mogła dać dupy Enrique Iglesiasowi albo przebrać się
za kozę i pokręcić się nieco przy budce z kebsem.
A ostatnio w ęternetach
przelała się (poza czarą goryczy) fala różnych fotek ze świętych komunii
pierwszych. Pominę już fakt, że dzieciaki traktują tą imprezę jako najbardziej
dochodowa fucha (do czasu ewentualnego zostania Kulczykiem albo jego żoną/kochanką)
i to, że zgarniają za 2 godziny zabawy więcej siana niż Bill Gates. Małe
bachory mają takie gajerki, że nawet prezes KGHM-u wygląda przy nich jak pół
dupy zza krzaka, a kazda bachorka ma suknię godną epoki wiktoriańskiej. Jednym
z powodów, dzięki którym tak ochoczo wspieram przemysł antykoncepcyjny jest
właśnie świadomość tego, jakie koszta generują festyny typu komunie etc.
Zakupienie kiecki wartej tyle co Christiano Ronaldo, po to żeby ją raz
założyć... dramat. Bo przecież jeżeli twój smyk nie będzie ubrany w zajebiście
drogie łachy to eucharystia stanie mu w gardle i się udusi, ew. ksiądz zarządzi
reanimację metodą usta-pisior. Wogle – przeraża mnie fakt, że tworzy się
pokolenie margarynowych dzieci, które MUSZĄ mieć wszystko (nawet jeśli rodziców
na to nie stać) – najlepsze ciuchy, gadżety itp., bo inaczej zostanie odrzucone
przez społeczeństwo. A potem spotka je szok, że życie nie jest Kubusiem
Puchatkiem, tylko Adolfem Hitlerem. Ale o tym to kiedy indziej.
Więc ludzie powiedzcie mi – dlaczego wymyśliliście sobie
Boga, który w waszym mniemaniu jest chujem? Serio myślicie, że wasz mesjasz
bardziej niż waszymi uczynkami interesuje tym co na siebie założycie?
Rozpieprzacie sobie całą ideę bawienia się w posiadanie Boga. Chyba, że waszym
Bogiem są wasi sąsiedzi i że liczy się tylko i wyłącznie zdanie tego właśnie zbawiciela.
Jeżeli tak jest (a jest) to bardzo wam współczuję kochane Andrzeje, bo
choćbyście się dwoili i troili to u tego zbawcy nigdy, przenigdy rozgrzeszenia
nie będzie.
Ja bym np. chciał, żeby Jezus był moim ziomeczkiem. „Stary,
fajnie że wpadłeś na ploty. Co tam u Ciebie? A tak wogle to słuchaj, mam dla
ciebie kilka zajebistych historyjek (w tym momencie Jezus odpala browca).
Słyszałeś ziom, o miłosiernym samarytaninie? Nie? To weź posłuchaj i pomyśl
stary o tym. Niezła rozkmina, co?”. I tak to powinno wyglądać. Ale niestety martyrologiczny
naród polski woli się umartwiać i biczować. I przejmować opinią innych ludzi.
Mimo, że sensu w tym brak, no ale my Polacy tak mamy – lubimy poszpanować przed
sąsiadami! W końcu są naszą drogą,
prawdą i życiem. Amen.
Panie Boże zapłać (bo ja nie mam).
OdpowiedzUsuńA z tym solarium to aż się gotuje w człowieku, czemu rodzi się tylu debili ja się pytam?